W Poznaniu przeżyłem już niemal ćwierć wieku. Uwielbiam moje miasto. Jasne, ma całą masę problemów: trzeba swoje odstać w korkach; w samym centrum straszy socrealistyczne monstrum zwane Alfą; lodówkę strach otworzyć, bo mogą tam już budować nowe centrum handlowe, i tak dalej.
Ale za to można nacieszyć oko klasycyzującą albo renesansową zabudową, zgubić się w plątaninie uliczek wokół Starego Rynku albo… podświetlić Ratusz na zielono (przepraszam, nie mogłem się powstrzymać).
Dzięki staraniom Stowarzyszenia na Rzecz rehabilitacji Niewidomych i Słabowidzących (SNRiS) architektonicznym bogactwem Poznania mogą się cieszyć także osoby niewidome. A to za sprawą przepięknych metalowych makiet.
Pierwszą z nich, przedstawiającą Stare Miasto, odsłonięto w 2010 roku. “Pierwowzory makiet zobaczyłam podczas podróży po Yorku w Anglii i Glasgow w Szkocji. Pomyślałam: czemu nie w Poznaniu?“ powiedziała mi pani Hanna Pracharczyk, przewodnicząca SRNiS.
Wszystkie makiety mają oznaczenia w alfabecie Braille’a i są przepięknie wykonane.
W tym roku o finansowanie w ramach poznańskiego Budżetu Obywatelskiego na 2015 walczył projekt stworzenia kolejnej makiety, przestawiającej jeden z moich ulubionych zakątków w Poznaniu, plac Kolegiacki. Jeśli dobrze odczytuję wyniki głosowań, to w nie udało się uzyskać dostatecznej ilości głosów, ale wierzę, że SRNiS znajdzie inny sposób na odlanie kolejnej makiety.
Zachęcam cię do odbycia wędrówki dłońmi i palcami po Poznaniu, do dotknięcia każdej z tych czterech makiet, jeśli tylko nadarzy się okazja. Zaręczam, że w dotyku miasto jest równie piękne, choć może być nieco zimne i mokre o tej porze roku…
Bardzo jestem ciekaw czy inne miasta w kraju również umożliwiają takie spacery dłońmi.