Ania podeszła do mnie na BLOGTej, spotkaniu poznańskich blogerów. Powiedziała, że czyta mojego bloga, a ja powiedziałem, że bardzo mi miło. I zwykle takie spotkania na tym się kończą, ale Ania miała coś bardzo ważnego do powiedzenia. Dziś wpis gościnny nieco obok tematu, choć bliżej niż mogłoby się wydawać. —Łukasz
Czy choroba może być tożsamością? Po angielsku mówi się np. she’s bipolar
i to dość jasno opisuje sprawę — ona taka po prostu jest, ma co jakiś czas nawrót tego czy tamtego, musi brać takie i takie leki. Po polsku bycie dwubiegunową się nie przyjęło, po polsku mam CHAD (chorobę afektywną dwubiegunową) i to postronnemu zupełnie nic nie mówi. Brzmi jak mam AIDS
. Jak wyrok.
Zastanawiam się co jakiś czas, czy ja jestem dwubiegunowa, czy mam CHAD, a może po prostu miewam depresje (najgorsza, wzbudzająca najwięcej politowania opcja). W każdym razie wolałabym traktować to co się ze mną dzieje jako integralną część mnie, bo takie nastawienie odrzuca wszystkie „dobre rady”, jakie się czasem w ludziach rodzą, kiedy mówię, że mam CHAD
.
Jestem dwubiegunowa i znaczy to, że przez część dni swojego życia leżę w łóżku i nie mogę się ruszyć, a za chwilę radośnie biegam i załatwiam milion spraw. Może czasami czuję się nawet zbyt dobrze.
Jestem dwubiegunowa to znaczy, że zdarzają mi się próby samobójcze i samodzielne próby odstawiania leków. Nieprzypadkowo stawiam to w jednej linii. Jestem dwubiegunowa to znaczy, że trzęsą mi się ręce od litu i nie mogę pić alkoholu ani prowadzić z powodu klonazepamu.
Jestem dwubiegunowa to znaczy, że wiem, jak to jest być na oddziale zamkniętym.
Jestem dwubiegunowa to znaczy, że jestem kreatywna, tak jak Ernest Hemingway, Virginia Woolf czy Sting. Jestem dwubiegunowa to znaczy, że chcę móc pracować, chociaż co kilka tygodni zdarza mi się nawrót; że chcę mieć przyjaciół i znajomych, chociaż w komplecie z depresją dostaję fobii społecznej; że nie chcę mieć dzieci, ponieważ „to” się dziedziczy. Jestem dwubiegunowa, więc nawet gdybym chciała, nie mogę adoptować dzieci, a także pracować jako pielęgniarka, policjantka i niania.
Jestem dwubiegunowa, więc boję się, że stanie się ze mną coś gorszego. Że wpadnę w psychozę albo zostanę eksmitowana, bo zapomniałam zapłacić czynszu.
Jestem dwubiegunowa, to znaczy: jestem chora psychicznie.
Nie wiem, czy takie słowa przywitania Was do mnie zachęciły, czy raczej zraziły, ale to wszystko jest częścią mojego życia od półtora roku. Oczywiście, są też inne rzeczy: trzymiesięczne remisje, w trakcie których nadrabiam sukcesy z całego poprzedniego roku, odnowione po latach przyjaźnie, cudowna opieka, którą codziennie otrzymuję od chłopaka, udane rozmowy o pracę, kąpiele krótsze niż 10 minut (tak, w depresji to jest sukces), wyrobienie sobie przyjemnego nawyku pisania bloga przy kawie czy poznawanie nowych, wspaniałych ludzi.
Zauważacie podobieństwa do niepełnosprawności, także tej ukrytej? Pozornie proste czynności bywają bardzo trudne. Trudno o pracę. Niektóre zawody odpadają…
I choć istnieje mnóstwo problemów, z którymi te dwie grupy – osoby z niepełnosprawnością i osoby z chorobami psychicznymi – mogłyby wspólnie się zmierzyć, wciąż marnujemy mnóstwo czasu, pieniędzy i energii na udowadnianie sobie, że jesteśmy normalni, zamiatając te problemy pod dywan lub dzieląc chorych psychicznie na afektywnych i psychotycznych.
Jestem Ania, jestem dwubiegunowa i mam dość podziałów. Wszyscy jesteśmy trochę nienormalni i niech to się stanie wspólnym gruntem do tego, aby każdemu i każdej z nas żyło się choć trochę łatwiej.
Ania prowadzi bloga na temat depresji pod tytułem To smutne (świetna nazwa!). Jeśli zainteresował was temat i przekaz Ani polecam regularne odwiedzanie jej blogu i polubienie go na Facebooku.