
Stowarzyszenie Olimpiady Specjalne Polska wystartowało z kampanią promującą olimpiady specjalne. Pierwsze hasło reklamujące tę akcję na billboardach to:
Zespół Downa jest jak plama na koszuli, której nie można sprać.
Uważam, że hasło jest wysoce nietrafione. Nie będę tutaj snuł rozważań na temat tego skąd się wzięło. Gdzieś nawaliła kontrola i wrażliwość… No dobrze, cofam, trochę jednak rozważań będę snuł.
Załóżmy, bo wydaje się to bardzo prawdopodobne, że wypowiedź z plakatu oraz inne użyte w tej kampanii to cytaty z osób z syndromem Downa. Wygląda na to, że twórcy kampanii chcieli wykorzystać te głosy do pokazania autentycznego obrazu tego rodzaju niepełnosprawności. Błąd, moim zdaniem, polegał na tym, że najwyraźniej uznano głosy tych osób za godne promowania ze względu na to, że są to głosy od samych „zainteresowanych”. A sam ten fakt nie waliduje przecież prawidłowości przekazu.
Osoby niepełnosprawne często mówią negatywnie o swojej niepełnosprawności. Często odczuwają ją negatywnie, ze względu na własne frustracje, porównywanie siebie z równieśnikami, presję społeczną i masę innych czynników. To jest fakt.
Ale czy to znaczy, że negatywne postawy względem niepełnosprawności powinniśmy promować? Nie. Powinniśmy dziecku, które wypowiedziało te słowa wytłumaczyć, że syndrom Downa nie jest jak plama na koszuli. Bo „zainteresowani” też mogą się mylić. Wiem po sobie.
O sprawie od strony marketingowej napisał Zuch, a pierwsza w sieci napisała o niej (prawdopodobnie) pani Dorota Zawadzka.
Ale ja się nie denerwuję. Jestem spokojny (jak kwiat lotosu na tafli jeziora). Bo to tylko dodatkowy chromosom.

Powyższe w ramach poprawy humoru oraz sugerowania odpowiedniejszych haseł.
Niniejszym dziękuję Stowarzyszeniu Olimpiady Specjalne Polska za ciekawą (jak w tym chińskim przekleństwie) pobudkę w poniedziałkowy poranek. I bardzo staram się nie zastanawiać czy to nie jakaś czarna seria…